Pisanie idzie mi dość marnie, choć aby blog nie zamarł, trzeba coś skrobnąć…. Atrakcji na Święta i Nowy Rok nie brakowało. I przyznam, było dość miło, bardziej niż się spodziewaliśmy. Liczne odwiedziny osób z rodziny i spoza niej. Jest nas coraz mniej, starzejemy się i zauważyłam, że jeśli rzadziej się widujemy to zwykle atmosfera jest lepsza i spotkania radośniejsze. Do tego po świętach odbyło się odsłonięcie tablicy pamiątkowej dziadka Jaśka w kościele na Żoliborzu i towarzyszące temu kłopoty organizacyjne ( bo do tego było spotkanie, krótka msza, obiad, wydanie broszury i inne takie organizacyjne działania, które często było tematem dość burzliwych dyskusji z kim, kiedy i za ile). W ogóle zaczęło jakoś kwitnąć życie rodzinne – wskutek mojego grzebania w My Heritage odnalazło się kilka rodzin spokrewnionych. Otóż pradziad Jaśka, miał siostrę, wyszła ona za mąż, miała czwórkę dzieci i odnaleźliśmy jej potomków. Ciekawe na ile kontaktowali się i czy mieli wspólne zdjęcia…Okazało się, że są pochowani na cmentarzu koło mnie, na Tarchominie. Wiec, gdy byłam z tradycyjnym odwiedzaniem grobów, znaleźliśmy i ten grób i Jasiek wsadził do znicza wizytówkę z zaproszeniem i podstawowymi informacjami. Spotkała go miła niespodzianka, bo zaraz po Nowym Roku kolejne pokolenie odwiedziło go w jego pracowni i mamy się na dniach spotkać na wspominkach. Odnajdywanie krewnych, ich często poplątane historie bywają fascynujące. W sumie razem nie jest to tak daleka rodzina. Ubolewam, że Lubelszczyzna, która jest miejscem pochodzenia mojego ojca jest tak marnie opisana, że doprawdy niewiele da się stamtąd wyciągnąć. Z kolei mama pochodziła z terenów Białorusi, niby były to tereny polskie w tych czasach ale trudno jest cokolwiek wygrzebać teraz stamtąd.
W przypadku rodziny Jaśka, część z nich pochodziła z ziem północnego Mazowsza i jest to wszystko dość doskonale opracowane w źródłach dostępnych w internecie. Dzięki temu odnaleźliśmy naprawdę wiele osób i faktów, blisko związanych z historią, bohaterów walk z 1920 roku, działających w podziemiu, młodego powstańca, który zginął na Woli. Tablicę wymyślił kuzyn Jaśka i jest to wiekopomna pamiątka o człowieku, który w czasie wojny działał w podziemiu, zginą tragicznie zastrzelony prze wprowadzających nowy ustrój, obecnie wiele dokumentów się znajduje i rzuca to nowe światło na wiele wydarzeń.
Ale nie samą prehistorią człowiek żyje. Pora wracać do rzeczywistości, gdzie czeka mnóstwo dokumentów do opracowania. Huśtawka pogodowa powoduje u mojego męża dolegliwości ciśnieniowe a za przeproszeniem „służba zdrowia” leży odłogiem i wczoraj walczyliśmy aby choć zmierzyli ciśnienie mojemu chłopu i być może zrobili EKG. Bez szans. W końcu zlitowała się pielęgniarka z przychodni prywatnej, gdzie mam wykupiony pakiet. Grypa, grypą, ale niewydolność organizacyjna i niedowład instytucji odpowiadającej za ochronę zdrowia jest faktem. W przychodni, która współpracuje w ramach mojego pakietu nie było zwykłych lekarzy internistów, puste sale około godziny 17. W przychodni NFZ za to dzikie tłumy i nie było szans wejść. Na szczęście choć tam wysyłają mailem recepty, zamawiane przez telefon, bez konieczności wizyty. Na ostatnią czekałam na wysłanie 2 tygodnie. A leczymy się przez google. Paracetamolu nie trawię a astma leczy się sama specyfikami, które biorę od lat.
W ramach rozrywki zajrzałam do Onetu a tam groźny tytuł:
W długi weekend lepiej zostać w domu. W prognozach cała paleta groźnych zjawisk
- W nadchodzących dniach przez Polskę jeden za drugim będą wędrować fronty z porcją silnych opadów. Podczas gdy dziś i jutro dominować mają opady deszczu, w piątek gdzieniegdzie sypnie śniegiem
- Oprócz opadów, szczególnie w czwartek, zerwie się silny wiatr. Jego porywy lokalnie osiągną nawet 80 km na godz.
- Temperatura w większości kraju utrzyma się na wysokim poziomie. Jedynie nad północno-wschodnią Polskę pod koniec tygodnia napłynie mroźne powietrze. Na Suwalszczyźnie słupki rtęci mogą pokazać -10 st. C
Faktycznie, mamy zimę to będzie i zimno. Nie ma to jak dobre postraszenie przed długim weekendem. A ja tradycyjnie jadę na rancho palić węglem z Kolumbii, który zawiera cegły pomalowane na czarno oraz brykietem torfowym z Białorusi, który na szczęście dobrze trzyma ciepło. Damy radę.