Sw Tomasz- na wszystko:)

Chwila przerwy, mam dość ostry start z początkiem stycznia. Jest co nieco roboty, nie jestem do końca zależna od chwilowego porządkowania spraw, mam własny cykl roboty, który wymaga wysłania pewnej ważnej dokumentacji do końca stycznia. W Instytucie szykują się do wizytacji ze strony naszej „czapy”. Może i to faktycznie w jakiś sposób przesądzi to o losie naszej firmy, jak twierdzą niektórzy, ale nie sądzę aby tak było. Nawet takie atrapy pseudonaukowe są potrzebne. Od lat są i tak niezgodne z zasadami „niewidzialnej ręki rynku” zgodnie z którą powinny albo ulec anihilacji albo też całkowicie się zmienić.

Najważniejsze aby nie dać się przekonaniu o wyjątkowej konieczności istnienia takiego tworu, jest on w skali świata nie aż taki istotny. I gdy wywalą na zbitą twarz, przyjąć to z godnością i poszukać innej formuły na życie…

To tak tytułem wstępu. Ostatnio moje myśli zajmuje działalność moich Młodych, którzy się zamierzają wkrótce przeprowadzić do Holandii. Jest Niuniek, który na szczęście zna holenderski, więc w nowym przedszkolu się zaadaptuje, co do tego nie mam wątpliwości. Obok tego kruszynka przy cycu. Więc całkowita przeprowadzka powinna jawić się dla mnie koszmarem a przynajmniej dużym utrudnieniem ale skoro oni sobie z tego nic nie robią to ja tym bardziej nie dręczę się tym. Ale zaskakują mnie ciągłe pytania koleżanek ,rodziny i znajomych pod tytułem: kiedy jedziesz obejrzeć małą, jak sobie poradzą z przeprowadzką. I je z kolei zaskakuje moja odpowiedź, że pojadę jak oni mnie zaproszą. Bo one nic innego by nie robiły tylko się dręczyły – a czy dadzą sobie radę z tym wszystkim? Jedna z moich lepszych koleżanek mało nie wpadła w depresję, gdy jej córka zafundowała sobie drugiego psa.

Wiele myślałam o tym, że te problemy, które my jako młodzi ludzie mieliśmy, są całkowicie nierozpoznawalne dla młodego pokolenia i vice versa. Odnoszę wrażenie, że gdy zaczynam się interesować młodymi co i jak zamierzają zrobić, po drugiej stronie Whatsuppa pojawia się irytacja. Dzieje się to od pewnego czasu, więc moją aktywność towarzyską z Młodymi znacznie ograniczyłam i nie pytam się w zasadzie o nic, poza pryncypiami, jak dzieci się czują, czy się oni wraz z nimi wysypiają. Pomijam temat jak zamierzają się przeprowadzać, jak dadzą sobie radę finansowo, czy potrzebna im jakaś pomoc. Bo wiem, że usłyszę, że wszystko ok. Więc przechodzę do konkluzji, że ludzie po 30 i przed 40 są samodzielni, wiedzą co robię, działają zgodnie z planami i swoimi pomysłami. A przykre dla mnie, że czasem mają podejście do mnie jak do baby z głuchej prowincji, która się na niczym nie zna.

Sytuacja mnie i teściowej włoskiej jest zgoła inna. Ona została sama po śmierci męża a i ostatnio matki. Jest na pełnej emeryturze. Ale i tak odnoszę wrażenie, że nie wyobraża sobie aby na przykład miała z nimi mieszkać. Pomaga im, ale nie zabiera głosu w ich sprawach. Znalazła sobie pracę u siebie, we Włoszech, dorywczo. Kocha wnuki i chce z nimi często być, więc wpada częściej niż ja, abstrahując od wysokości świadczeń jakie pobiera….. Ale nie jest dyrygentem w tej orkiestrze….

U nas pokutuje takie podejście, że polska babcia w takiej sytuacji musi pedałować jak najszybciej do dzieci, pomagać, prać i sprzątać. Jeżeli tego nie robi, to znaczy, że nie kocha  dostatecznie swoich wnuków. Czyli powinnam tam pojechać na kilka miesięcy. Wiele babci tak robi.

Pomoc polskich babci jest atawizmem tego ustroju w którym młodzi nie mieli mieszkań, żyło się na kupie, mało było pieniędzy a po pieluchy stało się w kolejkach i prało je na okrągło. Nawet znałam taką babcię, która cerowała rajstopy córki, choć w UK dawno nikt tego nie robił. Tymczasem Młodych zwyczajnie stać na to, aby wynająć dom, przeprowadzić się do niego, nawet do innego kraju. w razie czego wynająć nianię a na końcu posłać dziecko jak najszybciej do żłobka.

Mimo wszystko też jestem częściowo zwolennikiem takiego polskiego myślenia. Bo wkurzam się, że Młoda nadaje córce dziwaczne imię, chce iść zaraz do pracy i oddać kilkumiesięczne dziecko do żłobka i wiem, że jak tylko przyjedzie, wystartuje natychmiast z szukaniem pracy, bo nie będzie siedziała w domu.

Bo jadą od razu wszyscy razem, zamiast wysłać tatusia, aby, jak zorganizuje mieszkanie, ściągnął resztę towarzystwa. A ja uważam, że należy zoptymalizować przeprowadzkę a nie robić wszystkiego na wariata.

Bo nie kupili kołyski i po raz drugi uczą od maleńkiego spania swojego drugiego dziecka w swoim łóżeczku, testując jak długo będzie się darło po położeniu….Pierwsze do tej pory miewa kłopoty z zaśnięciem….

Dlatego też staram się ograniczyć moje dobre rady, uznając, że oni mają swój pogląd, żyją w takich a nie innych warunkach i bólem dla nich jest za duża ilość zwierząt hodowlanych na świecie bo emitują CO2 i będą tylko używali produktów Bio, co oczywiści dla mnie jako specjalisty od chemii jest fikcją. A także martwi ich to, że wzrasta populacja antyszczepionkowców. Ale pytanie- czy warto za wszelką cenę dojść swoich racji czy też mieć święty spokój? Próbuję szukać na ten temat dobrej i satysfakcjonującej odpowiedzi.

Myślę, że gdy jakoś się ogarną, dojdą do wniosku, że polska babcia mogłaby wpaść bo będzie to znacznie prostsze niż ich przyjazd do Polski taką ekipą. Tymczasem mam swoje zajęcia, hobby i miejsce na ziemi. I whatsuppa, na którym oglądam codziennie dzidzię…

Częściowo odpowiedź na moje rozdrapy daje sławna skądinąd i mądra modlitwa świętego Tomasza ( nie wiem czy do końca prawdziwa ale bardzo przemawiająca):

Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym; czynnym lecz nie narzucającym się.Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty Panie wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od nie kończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień w miarę jak ich przybywa a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach,ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich. Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć,ale proszę Cię o większa pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.Zachowaj mnie miłym dla ludzi,choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy; to jeden ze szczytów osiągnięć szatana. 

I tego się trzymajmy

5 myśli na temat “Sw Tomasz- na wszystko:)

  1. Rozumiem, ze sie martwisz, choc piszesz, ze nie. Trudno sie nie wtracac, ale to cenna umiejetnosc. Trzymam nieustajaco kciuki za Twoich Mlodych, strasznie sa fajni i zaluje, ze sie juz nie spotkamy. Choc tez sie bym nie zgadzala z ich niektorymi pomyslami;)

    Polubienie

Dodaj komentarz