przedświątecznie….

Idą Święta czas więc coś napisać.
Dopadły nas same fatalne rzeczy – z jednej strony blisko dwutygodniowa ciężka choroba naszej suki Doksy. Dostała ostrego zapalenia trzustki i wydawało się, że sprawa jest beznadziejna. Suka bowiem swoje lata ma i chyba coś w okolicy 10 lat.
Ale tak się składa, że weterynarze to inny rodzaj służby zdrowia. Nie leczy się tam procedurami ale stosuje się wszelkie dostępne metody, aby postawić na nogi nieludzkiego pacjenta. Fakt, trzeba trafić na dobrego weta, nie naciągacza, takiego z sercem dla zwierząt. Na szczęście takich mamy.
Suka przez dwa tygodnie chodziła na kroplówki dożylne, w początkowym stadium dostawała również pochodne morfiny. Była naprawdę cierpiąca. Wieczorem, gdy odbieraliśmy ją z przychodni, była dość ożywiona, ale nie chciała jeść, na szczęście coś piła. A rano ledwo żywa…I tak przez kilka dni, powoli traciliśmy nadzieję. Na ile to leczenie a na ile uporczywa terapia. Jasiek się zarzekł, że nie będzie jej męczył. Ale nadszedł ten dzień, w którym podeszła i zaczęła jeść. Radość zapanowała wielka i tak w krótkim czasie doszła do siebie. Teraz biega, jest ożywiona i radosna. Ale też jest na ścisłej diecie. Koniec z tłuszczykami, na szczęście jada biały ser i puszki Hillsa terapeutyczne, co ponoć jest wyjątkowym świństwem. I ciekawa była reakcja naszego drugiego psa- Roleksa. Otóż po kroplówkach podchodził do niej i lizał ją po karku, gdzie miała wkłutą igłę, w ogóle był bardzo empatyczny, choć zwykle psy w stosunku do słabszych zwierzaków potrafią być bezwzględne.
Na razie suka jest w formie ale faktem jest, że trzeba ją pilnować, bo nadal uwielbia śmietniki i kto wie czy zjedzenie czegoś stamtąd nie doprowadziło ją do takiego stanu. Do tego zżera ze stołu cokolwiek zostawimy, gdy wychodzimy do pracy…

Jasiek rozwalił wczoraj dwie felgi wjeżdżając po ciemku na jakąś niespodziewaną wysepkę, którą drogowcy cholera wie z jakiego powodu wybudowali. Cały czas padał deszcz. Zostawił samochód przy drodze. Wczoraj cały dzień walczył z kołami. Bo jednak sam zdecydował się je zmienić. Zabrał mój samochód, przyjechał uświniony jak nieszczęście. Dziś znów musi zmienić koła na inne, bo tamte są tymczasowe. W międzyczasie pojawił się przy tej drodze facet, któremu trafiło się dokładnie to samo. Czyli przyrąbał w wystający krawężnik. Facet był mocno wkurzony i oszacował swoje straty – dwie zniszczone felgi, na ok 2000 zł. Powiedział, że nie popuści konstruktorom tego wystającego krawężnika i ma prawnika, który tym się zajmie. Obiecałam mu współpracę w tej dziedzinie.

W instytucie odbyła się coroczna wigilia, której co roku szczerze nienawidzę, ale na którą szef mnie zawsze siłą wyciąga. Nie znoszę słów obłudy i fałszywych życzeń ze strony dyrekcji oraz traktowania ludzi przedmiotowo. Tym bardziej, że moja firma zaczyna nabywać manier korporacyjnych. Co śmieszniejsze, to dyrektor przyznawał jakieś dziwaczne, do tej pory nie spotykane nagrody na przykład za zorganizowanie wyborów do rady naukowej czy charytatywnego kiermaszu świątecznego. Nie wiem czy w instytucie, który mieni się być naukowym to są akurat kryteria do nagradzania. Nagrody przyznawał dodając oprawione w czarną „skórę” okładki w formacie A4. A wysokość nagrody- mój kolega dostał 3 stówki. Może to będzie przejaw nowej świeckiej tradycji ?

Generalnie, idziemy do rodziny ale bez spiny. Nie ma tam dzieci, więc robimy losowanie i kupujemy prezenty każdy dla jednej osoby, oszczędzając sobie stresu. Widujemy się na tyle rzadko, że smrodów rodzinnych w zasadzie brak. A drugiego stycznia, po Sylwestrze, wreszcie się sprężyłam, żeby udać się do Niderlandów z czym zwlekałam ponad dwa lata. Będzie tam również druga babcia z Italii, którą bardzo lubię i chętnie się z nią spotkam. Również mój chłop będzie miał w tym czasie wolne, choć pozostaje mu opieka nad psami. Ale to drobna niedogodność wobec 10 wolnych dni słomianego wdowieństwa!
Więc, pomijając ogólny bajzel w kraju, sama postrzegam, że ten czas może być wreszcie całkiem przyjemny o ile ignoruje się drapieżną walkę polityczna.

A na deser moja ulubiona kolęda i zespół Accantus, którego słuchanie daje mi zawsze wiele przyjemności.
Radosnych, pomimo wszystko, świąt wszystkim czytającym…

Dodaj komentarz